Dufour, właściciel paryskiego sklepu wybiera się z rodziną na wieś pożyczonym wozem mleczarza. Trafiają do jakiegoś zajazdu oferującego nie tylko zakąski (w tym śmierdzące ryby, cóż, zakład w pobliżu robi swoje), ale i mnóstwo zieleni, wodę i dwóch młodych mężczyzn, dla których matka i żona Doufura, to idealna okazja do zabawy w podrywanie. Sam właściciel zajazdu, Poulain (w tej roli reżyser), po apetycznym mlaśnięciu na widok pani Doufour ("córka za chuda") zachęca ich jeszcze, bo "ja tam nie mam czasu - mówi - ale wy wzięlibyście się do roboty". Rudolphe nie każe sobie dwa razy powtarzać, dla niego przyjazd paryżanek staje się okazją do wygłoszenia i wprowadzenia w życie hasła "witaj rozkoszy", ale Henri jest bardziej ostrożny. Jemu przyświeca hasło: "boję się odpowiedzialności" oraz paraliżuje strach, który wyziera w pytaniu: "a jeśli jej zrobisz bęben?" Rudolphe uspokaja jednak kolegę, że nie "każda przygoda kończy się bękartem" i przechodzą do akcji. Dla córki Doufoura wyprawa łódką z Henrim na wyspę będzie najpiękniejszą z przygód, do której będzie wracać każdego wieczora tkwiąc u boku zupełnie nieapetycznego Anatola. Henri też będzie wspominał, choć nie z tą siłą jak młoda panienka. Wspaniałe są te pierwsze przygody w tak pięknych okolicznościach przyrody. :)